Miesięczne archiwum: marzec 2016

Polki w czołówce rankingu „The Economist”.

Polki w czołówce rankingu „The Economist”. Na rynku pracy bijemy na głowę nawet Niemcy.

Kobiety w Polsce zarabiają średnio o 8 proc. mniej niż mężczyźni. Bijemy pod tym względem na głowę Niemcy, gdzie różnica w wynagrodzeniach sięga ponad 20 proc. Jednocześnie Polska jest w czołówce krajów, w których kobiety mają największe szanse na równe traktowanie w pracy.
– Kobiety często nawet nie potrafią marzyć o wysokich zarobkach – mówiła w programie #dziejesienazywo Monika Dawid-Sawicka, ekspertka rynku pracy. Badania pokazują bowiem, że niezależnie, czy kobiety pytane są o to, ile chcą zarabiać, czy o to, za jaką najniższą stawkę byłyby gotowe podjąć pracę i o jakiej pensji marzą, zawsze podają niższe kwoty niż mężczyźni.
– Najwyższe dysproporcje są na stanowiskach specjalistycznych – mówiła w programie Daria Dąbrowska, ekspertka rynku pracy z firmy Antal Polska. Zatem kobieta na stanowisku na przykład programisty zarobi znacznie mniej niż mężczyzna. Jednocześnie jednak te dysproporcje maleją na stanowiskach kierowniczych. – Im kobieta zajmuje wyższe stanowisko, tym te różnice są mniejsze – twierdzi ekspertka.
– Teraz to kandydaci do pracy dyktują warunki i widzę, że kobiety często zaniżają swoje oczekiwania finansowe – twierdzi Dąbrowska.
Polska jednak jest w czołówce krajów, w których kobiety mają największe szanse na równe traktowanie w pracy – wynika z Indeksu Szklanego Sufitu przygotowywanego przez „The Economist”.

Źródło: money.pl 08.03.2016


Irena Eris: Biznes musi sprawiać przyjemność

Irena Eris mówi, dlaczego nie produkuje śrubek i czemu nie warto gonić za każdą okazją. Oraz co zrobić, żeby znaleźć się w jednym klubie z Chanel, Givenchy i Yves Saint Laurent

FORBES: Skąd się biorą tak duże różnice cenowe między kosmetykami? Czy kremy po 250 złotych faktycznie są pięć razy lepsze od tych za 50 złotych?
IRENA ERIS: W kosmetykach pielęgnacyjnych trudno jest ocenić produkt, patrząc tylko na półkę. Większość kremów wygląda tak samo, są białymi emulsjami. Ale w niektórych z nich znajdują się bardzo innowacyjne substancje aktywne, otrzymywane po latach kosztownych badań. Dlatego w biznesie kosmetycznym tak ważna jest marka. Tu nie da się iść na skróty. Chanel czy Helena Rubinstein to marki, które mają 100-letnią tradycję, a na przykład rodzina Guerlain na swoją pozycję pracowała 187 lat.
Każda firma opowiada o tym, jak wielką wagę przywiązuje do jakości… 
Wiem, to są slogany. Ale jedni o jakości tylko mówią, a inni ją realizują. Klienci nie są naiwni. Dlatego w 1999 roku otworzyliśmy własne Centrum Naukowo-Badawcze, o którym zawsze marzyłam. Sama jestem naukowcem. Zanim założyłam firmę, pracowałam w warszawskiej Polfie nad nowymi formami leków o spowolnionym uwalnianiu substancji czynnych. Zrobiłam doktorat na Uniwersytecie Humboldta.
Posiadanie w firmie własnej placówki prowadzącej badania na poziomie akademickim było ważne dla mnie osobiście, żeby być pewnym, że tworzone przez nas produkty działają. Testujemy je na specjalnie hodowanych komórkach skóry. Badamy między innymi ich geny, aktywność białek, patrzymy, jak można je naprawić, jak przedłużyć ich życie. Badamy, jak substancje aktywne przenikają w głąb skóry, mierzymy efekty redukcji zmarszczek, rozjaśnienia skóry. To są obiektywne metody, wyniki badań publikujemy i przedstawiamy na konferencjach naukowych. Żadna polska firma
Jeśli do produkcji kosmetyków potrzebne są takie technologie, to jak w latach 80. udało się Pani uruchomić firmę? Podobno zaczynała Pani od mieszania kremów w garażu?
Po pierwsze – nie w żadnym garażu. Prywatny kapitał w tamtych czasach traktowany był bardzo restrykcyjnie, nikt by nie pozwolił na prowadzenie takiej produkcji w garażu. Wynajęliśmy pomieszczenia po byłej piekarni w Piasecznie. Ciągle mieliśmy wizyty sanepidu. Musieliśmy całe pomieszczenie wyłożyć kafelkami, które w tamtych czasach były towarem deficytowym. 
Po drugie – niczego sama nie mieszałam. Mój znajomy skonstruował maszynę według mojego projektu. Miała regulowaną prędkość mieszania i spełniała warunki sanepidu.
Dlaczego młoda naukowiec z tytułem doktora, znająca języki rzuciła pracę w firmie farmaceutycznej? Dla pieniędzy?
Nie. Chodziło o marzenie i potrzebę samorealizacji. W pracy czułam jakiś niedosyt. Decyzja nie była łatwa. Nie wiedziałam, czy pomysł wypali. Mieliśmy małe dziecko, a jedynym naszym zabezpieczeniem była państwowa posada męża. Żeby uruchomić produkcję, musiałam sama zostać rzemieślnikiem, zapisać się do cechu. Z naukowca stałam się prywaciarzem.
Czytaj dalej Irena Eris: Biznes musi sprawiać przyjemność